Kurpie nie są ideą. Może lepiej powiedzieć - nie są tylko ideą. Kurpiowska przestrzeń jest nazwana,
zidentyfikowana, opisana, chociaż nie do końca odkryta, nie do końca posmakowana. Tymczasem mariaż idei, ducha tego
miejsca z czymś rzeczywiście istniejącym, dotykalnym, widzianym i słyszanym, zrodził krainę wyjątkową. Na niewielkiej
przestrzeni spotkać można genialnych artystów, intrygujące krajobrazy, unikatowe gatunki fauny i flory, przeszłość
i teraźniejszość przemieszane nie tylko w dialekcie i obyczajach, ale także w codziennym życiu, upartych staraniach, by
ten zakątek zachował odrębność i mądrą, ciepłą, jasną inność.
Gmina Kadzidło, największa pośród gmin kurpiowskich, pozostaje czymś niesłychanie
zagadkowym, esencją kurpiowskości, ale także przykładem kondensacji talentów, pomysłów, coraz ciekawszych zdarzeń.
To trochę tak, jak byśmy pisząc o Grecji, zatrzymali się przy Atenach. Nie chodzi tu o jakąś wydumaną pretensjonalność.
Kurpiowskie bogactwo onieśmiela. Bardziej jednak kusi. Jednym tchem wymienić można dziesiątki, setki artystów, wycinankarzy,
tancerzy, śpiewaków, rzeźbiarzy, koronkarki, hafciarki, poetów, wikliniarzy, kowali, piekarzy-czarodziejów, którzy wzorem
swych najodleglejszych przodków zaklinają mąkę i wodę w magiczne nowe lalka. Nie przypadkiem miłośnicy Kurpiowszczyzny
nazywają Kadzidło "duchową stolicą". Nie przypadkiem kadzidlańskie wycinanki trafiają do papieży, dalajlamów, prezydentów.
Nie przypadkiem piwo kozicowe, rejbak, mioduszka, fafernuchy, kasza jaglana zaskakują znawców smaków i kuszą coraz
to innych restauratorów.
Kiedy słucham tutejszej mowy, głośnej, niebojaźliwej, pełnej ekspresji i próbuję odnaleźć jakąś intonacyjną
bliźniaczość, przychodzą mi na myśl aborygeńskie nawoływania, korsykańska stanowczość, irlandzki kult wolności, ale też
słowiańska skłonność do wzruszeń, gdy dzieją się rzeczy piękne albo dramatyczne. Los ludzi, ich historia, radości i ból
są zamknięte w języku, w jakim ci ludzie mówią. Kurpie są doskonale opisani przez swój dialekt. Jak mało która grupa istnieją
tylko i wyłącznie dzięki swej oryginalnej kulturze. Zabrać mieszkańcom Warszawy teatry i galerie, zabrać Krakowowi Wawel,
Gdańskowi spichlerz nad Motławą, to dokonać jedynie pewnego pomniejszenia, bolesnego, ale przecież nieostatecznego, dla
losów społeczności. Zabrać Kurpiom język i taniec, wycinankę i strój, śpiew i zwyczaje, kierce i wyjątkowe palmy wielkanocne,
to dokonać definitywnego zniszczenia, zaprzepaścić wielowiekowe trwanie.
Dariusz Łukaszewski, Wójt Gminy Kadzidło
|