Przedmowa do tomiku wierszy "Inna"
Inna - o wierszach Natalii Staśkiewicz
Młodość i poezja zwykły chodzić w parze. Trudno powiedzieć skąd ta zażyłość. Dorastaniu towarzyszy
spojrzenie ostre, wrażliwość świeża oraz naturalne zdziwienie. Ta skomplikowana triada, którą można nazwać skłonnością
do metafizyki, przymusza, w dużym stopniu, do pisania, pisania czyli dosyć nieszczęśliwej próby porządkowania świata.
Można by powiedzieć, że młodość tak bardzo tęskni do raju, że zapomina o towarzyszącym nam stale chaosie. To zapomnienie
jest potrzebne dla podtrzymania ludzkiej kondycji w należytym stanie, chociaż na dłuższą metę, staje się niebezpieczne,
trwoni zdrowy rozsądek i poczucie rzeczywistości. Definiowanie pisania jako nieszczęśliwej próby porządkowania świata
wymaga wyjaśnienia. Fatum nie oznacza, że poeci są zbędni, zaś poezja niepotrzebna. Przeciwnie. Gdyby odjąć duchowość
świat byłby martwy. Jednak samo pisanie i świadomość bycia poetą przysparzają wielu trosk, których pomniejszyć się nie
da. Narastają zazwyczaj, deprymują, utrudniają życie, niekiedy tłamszą je bez reszty i unieważniają. Z tego bólu powstają
wiersze, tak jak ze świecy powstaje ogień, a z deszczu soczysta trawa. Świeca znika i znika deszczowa woda. Pozostają
wspomnienie ognia i miękkość trawy. Przyjęcie takich reguł jest warunkiem poetyckiego zaistnienia.
Natalia Staśkiewicz obywa się bez złudzeń. Marzy, ale życie poddaje starannemu oglądowi. Nie brakuje jej
odwagi, by odrzucić konwenanse. Nie brakuje mądrości, by wiedzieć, że istnieją, mają się dobrze i zazwyczaj biorą górę.
Natalia jest inna, bo tak chce, tak musi, tak zostało zapisane, postanowione. Chropowaty stan. Nieprzyjemny. Szorstki
kokon zamiast przyjaznej otuliny. Za to wiersze pierwszorzędne. Nie wiedzieć skąd przyszły. Jak trafiły na Kurpie, do
uroczego domu na skraju wsi, gdzie jeszcze cicho, gdzie jeszcze sosny królują i żwirowa droga wiedzie pradawną koleiną.
Celnie spogląda Natalia na tę okolicę. Niewykluczone, że to właśnie ona jest źródłem tej zaskakującej poezji. Rzecz całą
wypada ująć w kategorii miejsca i czasu. Ulica Jagodowa, podobnie jak magiczne zakamarki schulzowskiego Drohobycza, łączy
i rozdziela, przynależy do Kadzidła, ale przecież zachowuje swoją odrębność, trochę jest po tej a trochę po tamtej stronie,
pośród innych ulic i nieco na uboczu. A gdzieś dalej huczy wielki świat. Trwają rauty i nie gasną światła. Nie milknie
muzyka. Tańce i świat kolorowy. Przepych i gwar, snobizm i swawola. Czyżby Natalia nie przeczuwała tych przestrzeni?
Czyżby nie kusiły jej zasobne i rozpędzone miasta? Czyżby dyskretna i bardzo subtelna poezja miały zastąpić wszystko?
A może te wiersze są kontrpropozycją, może są próbą ujarzmienia chaosu, już posmakowanego, rozpoznanego, groźnego, który
coraz mocniej przeraża, obezwładnia, przytłacza. Jeśli tak, to Natalia toczy, jak każdy poeta, heroiczny bój. Posłuchajmy:
pokryła się
kurzem
moja miłość
na Twoim strychu
Zapraszam do lektury.
Dariusz Łukaszewski
|